czwartek, 11 lutego 2016

Samotny żarłok

Anime: Tokyo Ghoul
Postacie występujące: Shuu Tsukiyama, Ken Kaneki, Touka Kirishima, Haise Sasaki
Pairing: Tsukiyama x Kaneki
Gatunek: shonen-ai, tajemnica

Zaśmiałem się. Znowu. A potem opadłem na kanapę i zakryłem twarz dłońmi. Robiłem to od dobrych kilku minut. Dlaczego? Bo byłem załamany. Rozbity. Może to była kara za wszystkie grzechy, które popełniłem w przeszłości? Nie wiem. Nadal tego nie rozumiem, mimo że minęło już kilka miesięcy. 
Dowiedziałem się o tym zaraz po walce. Touka-chan mi powiedziała. Oczy miała załzawione, twarz bladą, dłonie i ramiona jej drżały. Od razu wiedziałem, że chodziło o NIEGO.

Ken Kaneki, pół człowiek, pół ghoul. Pachniał przesłodko. Jego biała skóra, na której pojawiły się purpurowe krople. Przerażone oczy, rozszerzone usta, które błagały o litość. Każdy szczegół mam w pamięci, pomimo że było to tak dawno. Wtedy nawet bym nie pomyślał, że to, co się wydarzyło, mogłoby się wydarzyć. 

Pokojówka z maską klauna przyszła do mojego pokoju i ukłoniła mi się. 
- Posiłek gotowy, mistrzu - powiedziała cicho. 
Wstałem i poszedłem za nią. Znalazłszy się w jadalni, usiadłem na krześle i oparłem brodę o dłoń. Nie byłem głodny. Spojrzałem na talerz z parującym posiłkiem. Zobaczyłem piękne, błękitne oczy. Należały do pewnej dziewczyny, którą od kilku tygodni obserwowałem. Była naprawdę urocza i, gdybym zauważył ją znacznie wcześniej, pewnie zjadłbym ją w całości. Jednak dzisiaj, kiedy nadal o nim myślę, nie mam na nic ochoty. Jedyne co robię, to przychodzę do kawiarni, którą prowadzi Touka i piję kawę. 
Nie rozmawiamy nawet. Dziewczyna nie chce, abym płacił. Chyba się domyśliła, że coś czułem do Kena. Nie wiem czy rozumie moje uczucia, czy robi to wszystko z litości. 
Jeszcze miesiąc temu szukałem go. Zaglądałem do każdej dzielnicy, wypytywałem o niego każdego ghoula, każdego człowieka. Nic. Jak kamień w wodę.... Może faktycznie, Ken Kaneki nie żyje? 
Pokręciłem głową z desperacją. To nie możliwe. Nie mógł zginąć! Ma w sobie cząstkę Rize, która była twarda jak kamień, nikt nie mógł jej zranić, a tym bardziej zabić... 

Nie tknąłem jedzenia. Wyszedłem ze swojej rezydencji, udając się do kawiarni Touki. Znalazłszy się na jej ulicy, zauważyłem jakiegoś chłopaka, który stał przed kawiarnią i patrzył na menu. Miał na sobie długi, czarny płaszcz, a w lewej dłoni trzymał skórzaną walizkę. 
Cholera, to gołąb, pomyślałem, klikając językiem. Schowałem ręce do kieszeni i, pogwizdując cicho, otworzyłem drzwi. 
- Ano, przepraszam pana bardzo. - usłyszałem czyjś głos. Odwróciłem się. Chłopak patrzył na mnie z zaciekawieniem. Wyglądał dość dziwacznie. Z daleka tego nie zauważyłem, ale włosy miał potargane, w dwóch kolorach - białe z lekką nutką czerni. Miał drobną posturę, co kłóciło się z poważnym wyglądem. Płaszcz wisiał na nim jak na wieszaku. - Chciałem zapytać, czy w tej kawiarni kawa jest dobra? 
Zawahałem się. Do czego on zmierzał? 
- Jeśli chce się pan przekonać, to może pan wejdzie? - burknąłem. 
- W sumie racja. Jednak chciałem zasięgnąć rady stałego klienta. - chłopak uśmiechnął się. 
I wtedy poczułem, jak coś we mnie pęka. Sam nie wiem, co to było. Nieznajomy wyglądał dokładnie tak, jak on. Przez chwilę nie mogłem złapać oddechu. Patrzyłem na niego z przerażeniem i zdumieniem. 
- Coś się stało? - zapytał. 
- N-nic takiego - powiedziałem cicho, starając się uspokoić. 
- Źle pan wygląda. Lepiej będzie, jeśli wejdzie pan do środka i usiądzie. Byłoby niedobrze, gdyby pan zemdlał, prawda? - chłopak zaśmiał się - Nazywam się Haise Sasaki, miło się z panem rozmawiało. A teraz, przepraszam, muszę już iść. 
- D-dowiedzenia - mruknąłem, patrząc za nim, dopóki nie zniknął za sklepem spożywczym. 
- Tsukiyama. - z rozmyślań wyrwał mnie głos Touki. - Musimy pogadać.

Tego dnia czułem, że może Ken jednak żyje. I czeka, aby go znaleźć. Nawet jeśli nie czeka na mnie, postaram się, aby jego cierpienia zniknęły...


~Gemma
\

poniedziałek, 1 lutego 2016

SaruMi - Część 1


Anime: K-Project
Postacie występujące: Saruhiko Fushimi, Misaki Yata, Izumo Kusanagi, Seri Awashima, Anna Kushina, Reisi Munakata, Adolf K. Weissman, Kuroh Yatogami, Neko, Rikio Kamamoto, klan Czerownych, klan Niebieskich, Yukari Mishakuji, Sukuna Gojou
Pairing: SaruMi, Saruhiko x Misaki, Fushimi x Yata
Gatunek: Shōnen-Ai, tajemnica, nadprzyrodzone
Uwagi: Akcja rozgrywa się po sezonie drugim, JEŚLI NIE OGLĄDAŁEŚ, MOŻESZ NATKNĄĆ SIĘ NA SPOJLERY!!, czytasz na własną odpowiedzialność.



Walka z Zielonymi zakończyła się tydzień temu. Fushimi, który przez cały czas był uważany przez Niebieskich za zdrajcę, wrócił i został powitany oklaskami. Sam Kapitan pochwalił go przed wszystkimi za jego odwagę i wielką pomoc z klanem Hisui’ego. Fushimi kliknął językiem i wymamrotał, że to był rozkaz, więc musiał go wykonać. Teraz, dokądkolwiek by nie poszedł, słyszał szepty. Cóż, przez cały pobyt w Scepter 4 słyszał jak Niebiescy szepczą za jego plecami.
“To Saruhiko Fushimi. Wiesz, ten, który zdradził Homrę i przyszedł tutaj.”
“A więc to jest ten “Czerwony”?”
“Czego on tutaj szuka? Pewnie wszystkie informacje o Scepter 4 od razu trafiają do czerwonego króla.”
Fushimi się tym jakoś specjalnie nie przejmował. Nie interesowały go takie badziewia, jak przyjaźń czy wiara w innych ludzi. Wolał pracować sam. Być odpowiedzialny za siebie, tylko za siebie.
- Fushimi-kun? - z transu wyrwała go porucznik Awashima. - Coś się stało? Źle się czujesz?
- To nic. Trochę się zamyśliłem - mruknął Saruhiko, znów spoglądając na monitor laptopa. Ciągi cyfr przewijały się przed jego zmęczonymi już oczami. Na stoliku stało mnóstwo puszek po kawie, dzięki której Fushimi nadal mógł funkcjonować.
- Nie powinieneś tyle tego pić - powiedziała Awashima, krzywiąc się - Lepiej będzie jeśli się prześpisz. Te raporty możesz skończyć jutro. Albo rozdzielimy twoją pracę między Dōmyōjim i Kam…
- Sam sobie dam radę - warknął Fushimi i uderzył dłonią w stół. Porucznik wzdrygnęła się. Saruhiko był blady jak ściana, a pod oczami miał sińce.
Minął tydzień odkąd wrócił do klanu niebieskich i mimo że został przyjęty jak wielki bohater, w ogóle się tym nie przejął. Wręcz przeciwnie, z dnia na dzień robił się coraz bardziej zirytowany przez to “zaszczytne” traktowanie.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
Wstał i wyrwał papiery trzymane przez Awashimę. Położył je na stole i spojrzał na nią, mówiąc:
- Idę po coś do picia. Wszystkie raporty skończę dzisiaj, więc nie chcę, aby mi przeszkadzano. - po tych słowach wyszedł, zostawiając porucznik samą.
“Fushimi-kun, dlaczego nie chcesz sobie pomóc?” - westchnęła. Kiedy już miała wyjść z sali, usłyszała dziwny odgłos na korytarzu. Coś jakby… huknęło o podłogę?
Kobieta wybiegła z pomieszczenia i od razu zobaczyła ciemny kształt leżący na ziemi.
- Fushimi-kun?! - krzyknęła i uklęknęła przy nim. Chłopak ciężko dyszał i drżał na całym ciele. Dotknęła jego czoła. Był rozpalony. Awashima wyciągnęła telefon i zadzwoniła po pomoc.

*** 

Saruhiko obudził się dziesięć godzin później. Po otworzeniu oczu oślepił go blask słońca. Minęło kilka minut zanim przyzwyczaił się do światła. Uniósł się na rękach, jednak od razu zakręciło mu się w głowie i opadł na łóżko. Swoje łóżko? Na pewno nie. To nie było tak wygodne, jak to w dormitorium w Scepter 4. Więc gdzie się znajdował?
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Zgniłozielone ściany, białe meble - tak, to musiał być szpital dla Niebieskich.
“Co ja tu robię?” - pomyślał. Był tak wyczerpany, że nie mógł sobie niczego przypomnieć. Spojrzał na zegar, który głośno tykał. Za głośno, mógłby powiedzieć. A może mu się to tylko wydawało
- Cholera - mruknął do siebie i kliknął językiem. Było dobrze po trzynastej, a o tej porze miał oddać raporty temu wrzodowi Munakacie. Chłopak zdjął kołdrę i usiadł. Wszystko zawirowało mu przed oczami. Jednak nie położył się. Złapał się szafki, stojącej obok łóżka i wstał. Czuł, że nogi mu się ugięły, a chwilę potem leżał jak długi na ziemi. Przed oczami pojawiły mu się mroczki.
- Fushimi-san? - usłyszał jakiś głos, a następnie czyjeś ręce podniosły go i ułożyły na łóżku. Po kilku minutach Saruhiko przypomniał sobie imię osoby, która mu pomogła.
- Benzai-san… - powiedział cicho i spojrzał na niego. Mężczyzna uśmiechnął się nieśmiało, jakby bał się, że najmniejsza rzecz zdenerwuje chorego - Powiedz mi… co się stało.
- Niestety nie znam szczegółów. Wiem tylko, że zemdlałeś z przepracowania i porucznik Awashima cię znalazła.
- Z przepracowania? - szepnął Fushimi i kliknął językiem. - Tego spodziewałem się najmniej.
Benzai zaśmiał się cicho.
- Wszyscy podejrzewali, że w końcu padniesz, Fushimi-san. Całe noce i dnie poświęcasz pracy. Powinieneś czasami przychodzić do nas, odstresowalibyśmy się wszyscy w gorących źródłach czy w…
- Nie mam zamiaru spędzać z wami czasu. A moje osłabnięcie jest spowodowane tym, że po kąpieli wyszedłem na dwór i przewiało mnie trochę. Proste. - Saruhiko prychnął i skrzyżował ręce na piersi.
Benzai cofnął się nieco, jakby w obawie, że chłopak w każdej chwili może na niego naskoczyć. Stał tak przez pewien moment, jednak szybko się ogarnął i wyszedł, zostawiając chorego samego.

***

- Słucham, Seri-chan? Coś ostatnio ciągle do mnie dzwonisz, czyżbyś się we mnie zakochała? - zapytał Kusanagi.
- Po moim trupie - powiedziała krótko Awashima.
Jaka okrutna! - zawył barman.
- Przestań się wygłupiać. Mam ci ważną wiadomość do przekazania.
- Jaką?
- Chodzi o Fushimiego. - porucznik niebieskiego klanu westchnęła i opowiedziała całą sytuację.
- Ale nic mu się nie stało? - Kusanagi spojrzał na Yatę, który razem z Kamamoto i innym członkami czerwonego klanu opowiadali Annie jakąś historię.
- Na szczęście nic. Śpi teraz w naszym szpitalu. Lekarz powiedział, że to przez przepracowanie. - To akurat mnie nie dziwi. Fushimi ciągle jest zawalony robotą przez waszego Króla, prawda? - uśmiechnął się pod nosem.
Yata usłyszawszy nazwisko swojego byłego przyjaciela podszedł do barmana, kiedy ten skończył rozmawiać .
- Saruhiko coś przeskrobał? - zapytał, zaciskając dłonie w pięści.
- Fushimi jest w szpitalu - powiedział krótko Kusanagi. Yata otworzył szeroko oczy.
- Co?! Dlaczego?! - krzyknął. Anna spojrzała w jego stronę ze zdziwieniem.
- Spokojnie, nic mu nie jest. Podobno zemdlał z przepracowania.
Misaki westchnął.
- Saruhiko zawsze był słabego zdrowia… - zawahał się.
- Seri-chan mówiła, że możesz przyjść go odwiedzić. Nikt nie będzie z tobą walczyć. - Kusanagi uśmiechnął się.
- Że co? Ja mam odwiedzać tego Małpiszona? - obruszył się i kliknął językiem.
- W razie, gdybyś zmienił zdanie, tutaj masz wszystkie detale. - barman podał Misakiemu kartkę z dokładnymi informacjami, co do lokalizacji szpitala i pokoju, w jakim znajdował się Fushimi.
- Nie będzie mi to potrzebne. - Mimo swoich słów, Misaki schował karteczkę do kieszeni i wziął deskorolkę do ręki - Idę się przejść...
Wybiegł z baru, nie domykając drzwi.
- Co mu się stało, Kusanagi-san? - zapytał Kamamoto.
Barman nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko tajemniczo.

***

Yata zatrzymał się przed potężnym, białym budynkiem. Szpital dla Niebieskich można było porównać do jakiegoś ekskluzywnego hotelu.
Misaki westchnął. Zastanawiał się, co właściwie skłoniło go do przybycia tutaj. Fakt, że razem z Saruhiko walczyli przeciwko Zielonym? To, że wreszcie zrozumiał, dlaczego jego przyjaciel odszedł z Homry? A może dlatego, że mu wybaczył? Yata wiedział, że już dawno powinien porozmawiać z Fushimim. Jednak wstydził się. Tak długo byli dla siebie wrogami, że zapomniał, jak z nim rozmawiać. Saruhiko zmienił się. Bardzo się zmienił. A Misaki nie wiedział czy to zmiana na lepsze czy na gorsze.
Podszedł do żelaznej bramy, przed którą stało dwóch chłopaków, należących do niebieskiego klanu.
- Misaki Yata? - zapytał jeden z nich dość nieuprzejmym tonem.
- Taa - bąknął, wykrzywiając twarz i unosząc brew.
Drugi ze strażników prychnął, po czym otworzył bramę. Yata wszedł pośpiesznie, aby nie wywołać bójki, na którą był gotów. Wiedział, że wejście na teren Niebieskich jest ryzykowne, mimo niedawnych wydarzeń.
Wszedł do szpitala i rozejrzał się. Po chwili przypomniał sobie o kartce, którą dał mu Kusanagi-san.
Piętro 2, pokój 203, przeczytał i podszedł do windy. Kiedy tylko drzwi się otworzyły, zobaczył niebieskiego króla. Munakata uśmiechnął się pod nosem.
- Czego? - Misaki kliknął językiem i spojrzał na niego spode łba.
Reisi poprawił okulary.
- Nic takiego, Yata-kun - odparł i wyszedł z windy - Fushimi-kun już się obudził. Muszę cię poinformować, że nie będzie chciał się z tobą widzieć.
- A to czemu? - Misaki czuł, że jeszcze chwila i eksploduje. Nienawidził takich ludzi jak Munakata, którzy myśleli, że wiedzą wszystko i mają każdego pod swoją władzą.
Niebieski król nie odpowiedział. Skrzyżował ręce za plecami i oddalił się od rudowłosego.

***

Yata stanął przed dębowymi drzwiami, na których przymocowane były pozłacane cyfry, oznaczające numer pokoju. Chłopak złapał za klamkę, po czym zawahał się. Coś najwyraźniej go powstrzymywało od wejścia i spotkania się z Fushimim. A może po prostu się bał?
Ale ze mnie tchórz, pomyślał i westchnął. Raz kozie śmierć.
Otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia.


Fushimi siedział na łóżku, oparty o ogromną białą poduszkę. Wpatrywał się w krajobraz za oknem, w dłoniach trzymając książkę. Kiedy zdał sobie sprawę, że ktoś wszedł, spojrzał na przybysza z lekką irytacją.
- Misaki? - zdziwił się, unosząc brew - Co ty tutaj robisz?
- Jak to, co? Dowiedziałem się, że zasłabłeś, więc chciałem cię odwiedzić - powiedział Yata, czerwieniąc się lekko.
Fushimi spojrzał na niego zdezorientowany, po czym wybuchnął śmiechem.
- Oi, Saru! - warknął rudowłosy, podchodząc bliżej - To chyba normalne, że chciałem odwiedzić przyjaciela w szpitalu, nie?
Saruhiko uśmiechnął się kpiąco.
- “Przyjaciela”? Niczego się chyba nie nauczyłeś, co, Mi~sa~ki? - powiedział, przeciągając każdą sylabę w imieniu Yaty, wykrzywiając usta w paskudnym uśmiechu.
Yata cofną się z nieukrywanym przerażeniem.
Nadal uważa mnie za wroga…
- Saru, gnojku - wykrztusił, zaciskając dłonie w pięści. - Jak ci zaraz…
- Nie zapominaj, że jesteś na terytorium Scepter 4. To nie Homra, gdzie możesz używać swoich mocy, jak ci się podoba - powiedział Fushimi i parsknął śmiechem. - Radzę ci stąd jak najszybciej zmykać. Zaraz pojawi się tu cała grupa Niebieskich i wtedy będziesz miał przechlapane…
Yata kliknął językiem, powiedział pod nosem parę przekleństw i wyszedł.

Fushimi westchnął.
Co ja zrobiłem? Czemu po prostu nie mogłem z nim pogadać, jak za starych czasów? Czemu ze mnie jaki idiota?
***

Fushimi wyszedł ze szpitala dwa dni później. Awashima się temu sprzeciwiła i kazała mu odpoczywać, ale Saru miał dość bezczynnego siedzenia. Wziął jeden dzień wolnego, aby pozałatwiać wszystkie sprawy, których nie załatwił tamtego dnia, kiedy zemdlał.
Wieczorem, po przeczytaniu i sprawdzeniu raportów, które napisał Dōmyoji (czyli napisaniu ich od nowa!), poszedł do sklepu po zapas napojów energetycznych.
Kiedy wracał do dormitorium, na dworze było już ciemno. W połowie drogi zatrzymał się i rozejrzał. Czuł, że ktoś go obserwuje.
- Wyjdź, kimkolwiek jesteś - powiedział zirytowany.
- Niewiele osób potrafi mnie wyczuć. Ale wcale się nie dziwię, że ty, członek rangi J to potrafiłeś, Saruhiko-chan - usłyszał znany mu, delikatny głos.
Z cienia wyszedł Yukari Mishakuji. Za nim stał Sukuna z obrażoną miną. Prawą rękę nadal miał na temblaku, co pewnie frustrowało go najbardziej.
- Więc jednak żyjecie - parsknął Fushimi - Powinienem was teraz zamknąć, jako że jestem członkiem niebieskiego klanu.
Tym razem to Mishakuji się roześmiał.
- Ty, jako Niebieski? Tylko okłamujesz sam siebie, Saruhiko.
- Nie jesteśmy na ty - bąknął Fushimi, jednak Mishakuji nie przejął się tym.
- Uważam, że powinieneś odejść od niebieskiego klanu. Oni cię tylko spowalniają, przez co nie możesz w pełni wykorzystywać swojego potencjału.
- I co niby potem miałbym zrobić? Dołączyć do takich zer, jak wy? Nigdy w życiu! - warknął Saruhiko, zaciskając dłonie w pięści. - Jeżeli nie chcecie trafić do więzienia, to radzę wam jak najszybciej stąd odejść.
- Czyżby Saruhiko dawał nam szanse na ucieczkę? - prychnął Sukuna - Żenujące, prawda, Yukari?
- Powinieneś się zdecydować, z kim trzymasz. Inaczej możesz źle skończyć. - Mishakuji odwrócił się i razem z Sukuną zniknęli w ciemnej uliczce.


Fushimi wrócił do dormitorium, zastanawiając się, czemu właściwe złożyli mu wizytę i czemu powstrzymali się od walki. Może to było ostrzeżenie? Tylko, przed czym?
Chłopak położył się na łóżku, mając w głowie masę pytań. Wiedział, że powinien poinformować Munakatę o tym zdarzeniu. Jednak Kapitan zaraz zacząłby wypytywać, dlaczego Fushimi wypuścił tę dwójkę, zamiast wezwać wsparcie i ich załatwić.
Zwykli Niebiescy nie daliby im rady, pieprzony Okularniku. Nawet Czarny Pies ledwo sobie poradził w walce z Mishakujim.
Saruhiko westchnął i przewrócił się na prawy bok. Był wykończony. Zamknął oczy i od razy zasnął. 


Fushimi czuł jakby jego całe ciało było z ołowiu. Leżał na posadzce w głównym holu Scepter 4. Nie mógł się ruszyć, jednak czuł, jak serce wali mu jak młotem. Po jakimś czasie uniósł głowę i widok, który zobaczył, zamroził mu krew w żyłach.
Awashima, Munakata, Dōmyoji, Fuse, Hidaka, Benzai, Anna, Kusanagi… Misaki… Wszyscy leżeli martwi. Każdy z nich miał wbity sztylet w serce. Jego sztylet.
Kiedy wreszcie udało mu się wstać, podbiegł do Yaty.
- Misaki! Obudź się, Misaki! - krzyknął z desperacją.
- To twoja wina…
- Ty ich zabiłeś…
- Trzeba było nas posłuchać…
Fushimi odwrócił się. Zobaczył zielonego króla, lewitującego nad jego głową. Uśmiechał się paskudnie, ukazując długie kły.
Nie, nie...NIE!!!


Fushimi obudził się na podłodze, cały zalany potem. Wszystkie mięśnie mu drżały, jakby miał atak drgawek.
Kiedy nieco się uspokoił, złapał się łóżka, aby wstać. Kilka sekund po dotknięciu kawałka prześcieradła, cała pościel zaczęła płonąć czerwonym jak krew płomieniem.
Co? - Saruhiko przeraził się. Złapał koc i rzucił go na łóżko.
Chłopak musiał się o coś oprzeć, aby się nie przewrócić. Dotknąwszy drewniany stół, zobaczył zielone i niebieskie ogniki, które zaczęły tańczyć w każdym kącie pokoju.
- Co tu się dzieje? - Fushimi był przerażony nie na żarty. Usiadł w rogu pokoju i starał się uspokoić.
Po kilku minutach płomienie zniknęły. Większość zostawiła po sobie ślady spalenizny. Fushimi dotknął swojej blizny, która zaczęła pulsować i piekielnie boleć. 

Najwyraźniej jestem zmuszony do niego iść. Jest jedyną osobą, która może mi teraz pomóc.

Saruhiko nałożył na siebie bluzę i wyszedł z dormitorium.

CDN
______________________________________________________________


Nie mam pojęcia, ile to opowiadanie mi zajmie. Mam mnóstwo pomysłów, które chcę uwzględnić: martwiący się Yata, który z desperacją chce pomóc Fushimiemiu, Fushimi, który tej pomocy nie chce oraz członek pewnego klanu, który zamierza zmusić Saru do przejścia na jego stronę...
Mieszanka wybuchowa, mówię Wam xD


~Gemma