sobota, 5 marca 2016

Pożegnanie

Anime: Kuroko no Basket
Postacie występujące: Seijuuro Akashi, Tetsuya Kuroko, Shintaro Midorima, Atsushi Murasakibara, Shūzō Nijimura
Gatunek: shonen-ai, sportowe
Pairing: Oreshi x Bokushi
Uwagi: Opowiadanie odbywa się po ostatnim rozdziale Extra Game; mogą być zawarte SPOJLERY!!!


- Akashi-kun, wszystko dobrze? - zapytał Kuroko po meczu. Niebieskowłosy i jego kapitan zostali sami w szatni. Reszta zespołu była w tak świetnym humorze, że nie zauważyli przygnębienia Akashiego.
- Nic się przed tobą nie ukryje, prawda? - powiedział cicho Seijuuro, zamykając szafkę. Odwrócił się do przyjaciela, a w jego oczach pojawiły się łzy. Rzadko zdarzało mu się płakać, smutku prawie odczuwał, ale teraz, po tym feralnym meczu, czuł się kompletnie rozbity, załamany. Nie chciał tego okazywać nikomu, ale Kuroko nie był typem osoby, którego dałoby się zbyć głupią wymówką.
Łzy spływały po jego policzkach jak rzeka, a ramiona i broda drżały.
Tetsu podszedł bliżej, a Akashi położył głowę na jego ramieniu, mocząc jego bluzę swoimi łzami.
- Już dobrze - powiedział - Jego może nie ma, ale masz nas, swoich przyjaciół. Zawsze będziemy z tobą, niezależnie, co się stanie.
Akashi nie potrafił się uspokoić, pomimo cichych słów Kuroko. Opadł na kolana i zacisnął dłonie w pięści.
Dopiero po kilkunastu minutach łzy przestały lecieć. Był wykończony - fizycznie i psychicznie.
Tetsuya pomógł mu wstać.
- Dziękuję. - Akashi kiwnął głową i wyszedł z szatni. Nogi mu drżały, ale nie zatrzymał się. Gdyby to zrobił, zaraz leżałby na ziemi.
Przy głównej bramie zauważył znany mu samochód. Kierowca wyszedł i skłonił się lekko.
- Witam, paniczu - powiedział, otwierając tylne drzwi. Seijuuro przez chwilę się wahał. Nie korzystał z tego typu luksusów od roku, uważając to za niepotrzebną fatygę, ale teraz był zbyt roztrzęsiony, aby iść do domu na piechotę. Usiadł na tylnym siedzeniu, wbijając puste spojrzenie w czarną skórę obitą na siedzeniu kierowcy.

***

A więc to jest jedyny sposób. Musimy się pożegnać. Powinieneś to już zrozumieć.Zniknę, ale wszystko to, co posiadałem oddam TOBIE. 
- To jedyne wyjście? 
Nie martw się. Byłem istotą, która, tak naprawdę, nie miała prawa się urodzić. Dziękuję ci, Seijuuro. 

***

Akashi spojrzał w lustro. I prawe, i lewe oko było tego samego koloru. Żadnej zmiany. 
Uderzył pięścią w ścianę i z wściekłością, pomieszaną z żalem i smutkiem, patrzył na swoje odbicie. 
- Dlaczego mi to zrobiłeś? - krzyknął. - Dlaczego mnie zostawiłeś? Jesteś potworem! Słyszysz mnie? Jesteś... jesteś... - osunął się na podłogę. 
- Co z tego, że zostawiłeś mi Oko. Nie powinieneś był tego robić. Ono mi tylko przypomina, że odszedłeś... Dlaczego? Dlaczego?!
Był rozbity na milion kawałków, które już nie powrócą do pierwotnego kształtu.  Jego dawne "ja" odeszło, wymknęło się niczym wiatr. 
- Akashi - usłyszał cichy głos Midorimy - Chodźmy. 
Shintaro pomógł wstać swojemu byłemu kapitanowi. Wyciągnął chusteczki z kieszeni i wytarł jego mokrą twarz. 
- Nie musisz tego robić - szepnął Akashi, zaciskając dłonie w pięści. 
- Muszę. W końcu jestem twoim przyjacielem - mruknął okularnik. Seijuuro otworzył usta ze zdumienia. 
- Jeśli Kuroko powiedział ci o tym...
- Sam się domyśliłem. - Midorima wzruszył ramionami - I nie tylko ja. 
- Kto jeszcze? 
- Murasakibara. 
Akashi zdumiał się jeszcze bardziej. Nigdy by nie przypuszczał, że ten dwumetrowy chłopak, który myśli wyłącznie o jedzeniu (i czasem o koszykówce) mógłby się tego domyślić. 
- Aka-chin, wszystko w porządku. - do pokoju wkroczył Atsushi z torbą cukierków. 
- Poprosiłem go, aby przyjechał tu ze mną - Midorima westchnął - Nie powinniśmy cię teraz zostawiać samego, przynajmniej dopóki nie miną emocje związane z naszym meczem. 
Murasakibara pokiwał głową, wrzucając trzy cukierki do ust. 
- Ale ze mnie słabeusz, prawda? Przejmuję się kimś, kto tyle namieszał w przeszłości. 
- To nie jest słabość, Akashi - powiedział Midorima - Ten drugi był dla ciebie ważny. Myślę, że gdyby to mi się przytrafiło, zachowywałbym się tak samo, jak ty. 
- Zgadzam się z Mido-chinem - powiedział Murasakibara. - Na pewno każdy czułby się okropnie, po stracie swojego przyjaciela, nie? 
I Akashi i Midorima spojrzeli na niego zaskoczeni. Te słowa brzmiały tak nienaturalnie w jego ustach, że aż oboje się zaśmiali.
- Dziękuję wam - powiedział Seijuuro - Naprawdę, bardzo wam dziękuję. 


Minęło sporo czasu od tamtego wydarzenia. Akashi nadal odczuwał pustkę, ale nie smucił się już tak często. Dar, który mu zostawił, był dla niego wszystkim i podczas gry wykorzystywał go najlepiej, jak tylko potrafił, doprowadzając swoją drużynę do zwycięstwa. 
Wiedział, że płaczem niczego nie zdziała, doprowadzi się tylko do depresji. Postanowił, że dla niego stanie się lepszym człowiekiem. Skończył studia, a na praktyki poszedł do firmy ojca. Ćwiczył również grę w shogi, aby spełnić ich wspólne marzenie. 


- Tęsknisz za nim, prawda? - zapytał go pewnego dnia Nijimura. 
- Nigdy nie przestałem - odpowiedział - I nigdy nie przestanę. 
- Ciekawy jestem, jak się czuje. Na pewno jest samotny, w końcu przez ten cały czas miał tylko ciebie. 
- Właśnie... - westchnął Akashi - Na pewno. 

KONIEC




~Gemma





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz